Educa on-line
Na początku grudnia zawitaliśmy do Berlina, żeby na największej na świecie konferencji dotyczącej e-learningu Educa On-Line pokazać dotychczasowe nasze wpadki i osiągnięcia w projekcie UMCS w SecondLife. Oczywiście jak to zwykle bywa przy takich okazjach zawsze pierwszeństwo nad prawami fizyki mają prawa Murphy'ego.
Piątek przed godziną 11:00 sprawdzamy czy baterie są w laptopach naładowane na wypadek utraty źródła zasilania. Sprawdzamy czy internet działa, czy się da uruchomić SL. Uff, na razie wszystko idzie jak po maśle, znaczy dobrze. Podłączamy kompa do najnowocześniejszych ogromnych projektorów tłumacząc organizatorom, że będziemy korzystać z nietypowej aplikacji i że mamy kompa skonfigurowanego tak, że wszystko będzie ładnie wyglądało i pójdzie dobrze. Oczywiście organizatorzy nie są zbyt zadowoleni, że odpinamy konferencyjny komputer i podłączamy własny. Ich przewidywania się sprawdzają rzutnik nie lubi IBMów. Obraz z rzutnika nawet jest, ale niezbyt przypomina tego z ekranu komputera. Podłączamy zapasowy komputer - na szczęście wzięliśmy dwa. Niestety okazuje się, że najnowocześniejszy projektor chyba w ogóle nie lubi współpracować, bo HP też wydał mu się obcokrajowcem. Hmmm pozostał szybki download klienta SL i próba zainstalowania na nieznanym komputerze konferencyjnym.
Kolejne osoby w sesji przynoszą w międzyczasie swoje prezentacje i trochę się denerwują, że nie chcemy ich dopuścić do sprzętu. Na szczęście maszyna działa wielozadaniowo i może jednocześnie ściągać i instalować klienta, a także uruchamiać kolejne prezentacje.
3 minuty do prezentacji. Nie wiadomo czy SL zadziała i czy nie trzeba będzie korzystać ze zdjęć zamiast żywej przechadzki po wirtualnym świecie... Zadziałało. Możemy chodzić po SL. Grafika nie powala na kolana (grafika ustawiona na minimal, brak glowingu, niewiele widać na duże odległości) ale działa.
Rozpoczyna się prezentacja. Swobodnie teleportujemy się między startpointem a Biblioteką. Jednak w budynku rozpoczyna się znany użytkownikom SL tzw. "lag". Chyba akurat amerykańscy użytkownicy się obudzili i postanowili przed pójściem do pracy zalogować się do Second Life i sprawdzić zaległe IM'y. Zgrabnie przeskakujemy więc do prezentacji omawiając teoretyczne aspekty możliwości wykorzystania SL w edukacji wyższej.
Tak jak wszystko i lag mija. Możemy przejść się po starówce. Po minucie budzą się mieszkańcy położonych bardziej na zachód stanów i oczywiście wchodzą do SL sprawdzić swoje IM'y. Awatar grzęźnie w niewidzialnej atmosferze. Umiejętny skok do teoretycznej części wystąpienia ratuje sytuację. Można się przelogować, ale tutaj niespodzianka: nasz główny awatar nie chce wrócić do świata poruszających się wdzięcznie awatarów. Korzystamy z zapasowego. Nawet lata. Podczas zadawania pytań z sali w tle prezentujemy chaotyczne podwójne wahadło oraz kulki Newtona. Koniec.
Od strony widowni wszystko wyglądało jakby było reżyserowane. Najważniejsza nauka: zaprząc prawa Murphy'ego do współpracy podczas prezentacji.
Prześlij komentarz